publikacje

Wróć do listy

Daleki Wschód 1972

Na początku podróży statek, którym podróżowała Ewa Szumańska, zatrzymał się w Antwerpii, a następnie w Brukseli i Lizbonie – autorka zwiedziła więc te miasta. Kolejny przystanek to Freetown w Sierra Leone. Autorka opisuje małe uliczki, kolorowe stragany i zebranie parlamentu, odbywające się na otwartej przestrzeni budowli przypominającej fort. Porównuje obecne wrażenia do tych sprzed jedenastu lat z wyprawy do Lagos. Stwierdza, że wtedy „jeszcze były tańce, jeszcze czuć było busz, który ze sobą przynieśli, a przez te 11 lat Afryka ogromnie się zmieniła, dla niej to cała epoka, zurbanizowała się, wycwaniła, zamiast tych radosnych dzieciaków – lumpenproletariat” (I, k. 6). 14 kwietnia statek dobił do Penang. Autorka zwiedzała świątynie klanowe, świątynię węży, molo Sweetenham. Następnie wbrew nakazowi starszego oficera udała się do Kuala Lumpur. Tam zobaczyła National Mosque, który zrobił na niej duże wrażenie: „Cudo (...), dla mnie jeden z najładniejszych współczesnych budynków kultowych. Schody, iglice, baseny, lasy białych i czarnych kolumn, namioty – dachy z płytek ceramicznych, marmurowe posadzki, harmonia, wykwint i czystość linii” (I, k. 47). Następny port to Singapur – relacja z tego miasta jest dość chaotyczna. Szumańska odbywa wizytę w ambasadzie i rozmawia z bliżej niezidentyfikowaną osobą na temat kultury i gospodarki Singapuru. Pod koniec kwietnia statek wpłynął do Bangkoku – autorka podziwia krajobraz nad rzeką Chao Phya: „Zaczyna się rewelacyjne widowisko – żółta mulista rzeka i zbite dżunglowe brzegi, przerażają palmy rosnące wprost z wody. Łódki, sampany, pociągi beczkowatych barek, motorówki, ślizgi. Całe rodziny w cylindrycznych kapeluszach żyjące na łodziach. (...) świątynie, wytworne w kształcie, bajecznie kolorowe z pogiętymi daszkami, wykończonymi złotymi pazurami” (I, k. 54). Dalej zwiedza Marble Temple ze złotym posągiem Buddy. W Tajlandii na statek ładowane są byki, przeznaczone na mięso, transportowane w okropnych warunkach (w klatkach, wystawione na słońce). Niektóre nie dożywają do rozładunku, a ich ciała są wyrzucane do morza – autorka opisuje to jako przerażające widowisko.

W maju statek zatrzymał się w Hongkongu: „Poraża nas piękno tego miasta. Ściana drapaczy, wkomponowana w to stara poczta, dom wieża, obrotowe restauracje, budowanie z prawdziwym BHP – rusztowania – klatki” (I, k. 64). Szumańska udała się na wycieczkę po mieście (odwiedziła m.in. Victoria Gardens, Statue Square, świątynię Tin Hau, Asia Building, ubogie dzielnice). W Hongkongu na statek wsiadła Chinka, która została dokwaterowana do kabiny Szumańskiej. Na podstawie kilku aluzji można przypuszczać, że nowa pasażerka nawiązała intymne kontakty z kimś z męskiej części załogi (jest podrywana przez kilku oficerów, a potem wraca z „party” nad ranem). Kolejny przystanek stanowi Yokohama, tam autorka zwiedza muzeum Marine Tower, starą dzielnicę handlową, Chinatown. Obchodzi też swoje urodziny. Następnie statek zatrzymuje się w Nagoya (zwiedzanie zamku), Kobe (zwiedzanie świątyni i wielkiej ulicy bazarów, wzmianki o handlu królikami i psami na mięso), Kyoto (zwiedzanie domu ceremonii herbaty), Nara (wizyta w świątyni). Autorka robi notatki o kulturze japońskiej i sytuacji kobiet. Na początku czerwca statek przypłynął do Korei Północnej. Tutaj załogę zaproszono na oficjalną wizytę, podczas której wyświetlano film propagandowy. Przez cały czas pojawiają się „przerywniki w formie pieśni komentującej miłość ludu do gen. Kim Il Sunga i jego czyny, przeważnie ze słońcem i jego promieniami (...). Początek z mundurem robionym na miarę i hołdy, tempo zwolnione, twarze natchnione nastrój mistyczny, oczekiwanie na apoteozę – jej czyny: żęcie zboża, pomoc chorej, szkoła wieczorowa i zbiorowe pieśni. (...) 3 godziny i 20 minut zwolnionej w tempie drętwoty, posiadającej w swej naiwności nawet pewien absurdalny wdzięk pastichu” (II, k. 2–3). Wizyta w Korei Północnej skłania Szumańską do rozważań: „A tu ten kraj coraz bardziej przypomina mi karykaturę i groźne memento tego, czym moglibyśmy być – chociaż ja twierdzę że do tego muszą być podstawy w charakterze narodu. To trzeba mieć rezygnację, ślepe posłuszeństwo i przymus wielbienia kogoś czy czegoś i podporządkowania mu się z pokorą (pokrewieństwo z Niemcami?)” (II, k. 4). Następnymi przystankami są: Szanghaj (Pałac Dziecka, wystawa przemysłowa), Singapur (Ogrody Botaniczne). Potem kolejny miesiąc statek spędza w morzu i dopiero 5 sierpnia przybija do portu w Hamburgu.

Autorka początkowo ma dobry humor, wyprawa ją cieszy, także w momentach spędzonych na morzu. W Wielkanoc, 2 kwietnia zapisuje: „Wspaniałe niemyślenie o niczym, tylko gapienie się w morze i czucie istnienia, tego, że się jest, niezepsutego żadną czynnością, i ubarwionego powietrzem i słońcem. (...) Myślę też o tym samym, co zawsze, o ciągle żywej radości że statek płynie naprzód. To bezmierne zaufanie do niego, żyje się jak u Pana Boga za piecem, i tylko w małych mgnieniach przychodzi do głowy, jakie to oderwane od świata, nieoparte na żadnym społeczeństwie, zgubione w tej wielkiej przestrzeni, od razu respekt dla kuli ziemskiej i jej oceanów, jakiemu wysiłkowi pokoleń i powolnego wymyślania każdego przyrządu zawdzięcza się to poczucie bezpieczeństwa” (I, k. 34). Szybko jednak przychodzi znudzenie i zmęczenie ciągłym pobytem na morzu, ma wrażenie „idiotycznego zamknięcia, i poczucia, że życie przemija” (I, k. 36). Pozytywne emocje i refleksje na temat tożsamości wywołuje napotkanie innego polskiego statku, „Lelewela”: „Jakieś to ładne i wzruszające – w takich momentach dochodzi do głosu to dyskredytowane poczucie polskości, określonej przynależności, a morze to inna przynależność: środowiskowa i dzielenie tego samego losu, może w ogóle człowieczeństwo i dzielenie losu ludzkiego, które czuje się wyraźniej na tej wielkiej, pustej wodzie” (I, k. 38). W Tajlandii zaczyna się jednak ostry konflikt z kapitanem statku, który wywołuje złe samopoczucie autorki: „(...) inżynier mówi np., że k. może mnie odesłać do kraju pod trzema zarzutami: a) podrywanie autorytetu, świadkowie zawsze się znajdą, b) powodowanie złej atmosfery, zamieszek i zaniedbywania obowiązków służbowych, c) stan psychiczny grożący niebezpieczeństwem, mogą mnie np. oskarżyć o skłonności samobójcze, skierować przymusowo do psychiatry, a on będzie się bał dać gwarancję, że nic mi się nie stanie. Te miłe opowiadanka wywołują we mnie nowy atak nierozumnego przerażenia, nigdy jeszcze nie czułam się taka zaszczuta” (I, k. 56). Zapiski z kolejnego dnia (28 kwietnia) są bardzo chaotyczne i mało czytelne, można z nich wnioskować o ciężkim stanie psychicznym autork: poczuciu zagrożenia, panice. Krytykuje ona też pewnego „niskiego, łysiejącego człowieka” (kapitana?). Jak można domyśleć się z notatki z następnego dnia (29 kwietnia), autorka zemdlała, a potem otrzymała jakieś lekarstwa. Pisze następnie: „Doktór ostrzega mnie przed popadnięciem w psychozę – muszę sobie sto razy dziennie powtarzać, że jestem w porządku, nic mi nie mogą zrobić i mogą mnie najwyżej pocałować w d.” (I, k. 59). I dalej: „Zobaczymy, co dalej, aby Bóg mi pozwolił zrzucić z siebie ciężar bazyliszka i nie poddawać się psychozie...” (I, k. 59).

W tym dzienniku z podróży można zaobserwować już nieco inne podejście niż we wcześniejszych o prawie dziesięć lat zapiskach z wyprawy do Indii. Autorce zdarzają się czasem pogardliwe komentarze o lokalnej ludności, ale w większości przypadków wyraża raczej zaciekawienie. Posługuje się jednak klasyfikacją rasową. Wyraża przekonanie, że każda rasa ma swoje określone cechy, również charakterologiczne: „Jak taki twardy granit rysuje mi się rasa żółta – uparci, pracowici, zdrowi, ładni, praktyczni, uśmiechnięci, uprzejmi dla siebie i innych, zdolni, wytrwali – wcale to nie jest ta enigmatyczna Azja z kryminalnych filmów. Budzą zaufanie, chciałoby się na nich oprzeć. Wizja tego żółtego pochodu, który chyba nieuchronnie nastąpi nie wydaje się aż tak przerażająca jak przedtem” (I, k. 65).

Autor/Autorka: 
Miejsce powstania: 
Portugalia, Belgia, Sierra Leone, Malezja, Singapur, Tajlandia, Chiny, Japonia, Korea Północna
Opis fizyczny: 
91 k. ; 30 cm.
Postać: 
zeszyt
Technika zapisu: 
maszynopis
rękopis
Język: 
Polski
Dostępność: 
dostępny do celów badawczych
Data powstania: 
1972
Stan zachowania: 
dobry
Sygnatura: 
akc. 19/09
Tytuł kolekcji: 
Archiwum Ewy Szumańskiej
Uwagi: 
Karty zapisane niebieskim i czarnym długopisem. Pismo stosunkowo czytelne. Zeszyt ma charakter brulionowy – są to bieżące zapiski z podróży. Rękopis zawiera dwie oddzielne paginacje: I – pierwsza część (początkowe 52 karty), II – druga część (k. 53–77). Podział nie jest związany z tematyką, tylko występowaniem wkładu z 2 zeszytów włożonych w 1 okładkę. Cytaty zostały oznaczone w następujący sposób: nr paginacji/nr strony. Karty od 78 do 91 to luźne notatki na temat poszczególnych miejsc – kultura, historia, pojęcia oraz wyrwany z kontekstu fragment maszynopisu (1 karta z numerem 3), zawierający opis dzielnicy Ginza w Tokio. W drugiej części rękopisu zapiski prowadzone są w języku polskim i języku francuskim. Zakres chronologiczny: 29 lutego –5 sierpnia 1972 r. Zeszyt jest podniszczony (ze środka wycięte karty, część kart podarta i zgięta, okładka luzem).
Słowo kluczowe 1: 
Słowo kluczowe 2: 
Słowo kluczowe 3: 
Główne tematy: 
zwiedzanie krajów Afryki i Azji Południowej, podróż statkiem, stany emocjonalne autorki, relacje z załogą statku, wyrażanie opinii o lokalnej ludności, dziennik podróży, diarystyka kobieca
Nazwa geograficzna - słowo kluczowe: 
Zakres chronologiczny: 
1972
Nośnik informacji: 
papier
Gatunek: 
dziennik/diariusz/zapiski osobiste
Tytuł ujednolicony dla dziennika: