publikacje

Wróć do listy

Dziennik: 10/23.11.1914–12/25.12.1915

Szósty tom dziennika Romualdy Baudouin de Courtenay rozpoczyna się słowami: „Ciąg dalszy okropnego roku 1914-go i 1915-ty”. Pierwszy wpis pochodzi z 10/23 listopada 1914 r., ostatni – z 12/25 grudnia 1915 r. (daty podawane zgodnie z kalendarzem kościoła prawosławnego i katolickiego). W tym czasie Romualda przebywała w Petersburgu, ale na kilka dni wyjeżdżała do Warszawy i Finlandii. W czasie trwającej Wielkiej Wojny działała w kilku organizacjach społecznych, m.in. w Towarzystwie Pomocy Ofiarom Wojny i Kole Pomocy Jeńcom. Odwiedzała też petersburski szpital Marii Magdaleny, pisała o leżących tam żołnierzach, niekiedy podając imiona i nazwiska (np. „Aleksander Kurta z lubelskiego” – s. 50) oraz fakty dotyczące ich życia.

Autorka swoje notatki zaczyna od wydarzeń, które miały miejsce dzień wcześniej (9/22 listopada), mianowicie opisuje okoliczności przewiezienia męża, Jana Baudouina de Courtenay, do więzienia w Krestach, osądzonego w sprawie o działalność antyrosyjską. Jest to dzień pożegnania, ale i pracy w instytucjach społecznych: diarystka organizowała pracownię krawiecką dla kobiet, pomagała też w lazarecie, np. pisząc podania o protezy dla kombatantów. Zaangażowanie w pomoc innym w jakiś sposób pozwalało jej przezwyciężyć bolesną sytuację rodzinną. 16/24 listopada 1914 r. odwiedziła męża w twierdzy, gdzie podobno wśród dwóch tysięcy więźniów było ośmiu tzw. politycznych. Jeden z nich to student skazany na dziesięć lat pozbawienia wolności za udział w rewolucji. Odsiadywał właśnie ósmy rok, był więziennym bibliotekarzem i dostarczał Janowi książki. Święta Bożego Narodzenia 1914 r. nie należały do najweselszych. 25 grudnia autorka pisała: „[...] wczoraj nie mieliśmy wilii, ani Janka, ani Kazia nie ma z nami, nie urządzaliśmy też choinki” (s. 29). Wkrótce córka Cezaria przyjechała do Petersburga, Romualda notowała okoliczności jej rozwodu. Tuż po Nowym Roku, 16 stycznia 1915 r. Jan został zwolniony z aresztu ze względu na toczącą się wojnę.

Wojna siłą rzeczy zajmuje centralne miejsce w tym tomie dziennika osobistego. Romualda Baudouin de Courtenay na bieżąco relacjonuje wydarzenia wojenne, m.in. wspomina o walkach pomiędzy Wisłą a Wartą, bitwach pod Płockiem, Łodzią, Łowiczem, Sochaczewem, nad Bzurą, Rawką itd. Pisze o pożarze Krakowa i nakazie ewakuacji ludności, zniszczeniu Dzikowa – majątku Tarnowskich, zniknięciu jego właściciela, Zdzisława Tarnowskiego. Tymczasem „[n]a Zachodzie zawsze wojna ślimacza czy krecia – tam oszczędzają ludzi” (s. 27). Wiadomości z frontu i trudna sytuacja rodzinna potęgowały w autorce poczucie niepokoju: „Żadnej jeszcze nadziei na koniec wojny i nic wnioskować nie można, czy to męczeństwo będzie miało i jakie dobre skutki. Cała dusza jest przepełniona jakimś wewnętrznym płaczem, co chwila muszę wstrzymywać łzy w dzień i w nocy, chociaż do płaczliwych bynajmniej nie należę” (s. 6); „Nieznośna rzecz pisać nawet w tym domowym kajecie tak, żeby jak najmniej powiedzieć o tym, co najwięcej zajmuje, co najważniejsze. Wojna wżera się we wszystkie sfery, nawet w naszą sztukę etc.” (s. 7–8). Dziennik zawiera także informacje na temat przewożonych i sprzedawanych dzieł sztuki: „Podobno cały już Kraków to wielki szpital, jeden z największych – pod Baranami. W Lublinie na targu sprzedawano niedawno książki w pięknych starych oprawach z cielęcej skóry – ex libris Czartoryskich z Sieniawy. Mnóstwo obrazów i dzieł sztuki w Galicji gdzieś wiozą. Powiadają o złożeniu ich tymczasowo w jakimś muzeum we Lwowie – a potem?” (s. 17). Diarystka obnaża idee „niemieckiej lojalności” i obłudę „szlachty bałtyckiej, że w każdej chwili wszystko oddać są gotowi w obronie państwa i rządu… (rosyjskiego naturalnie)” (s. 9; słowa w nawiasie dopisane są ołówkiem). Z właściwą sobie ironią pisze, że w „demokratycznych salonach petersburskich” Polacy często są oskarżani „o arystokratyzm, antysemityzm i inne grzechy” (s. 14), rozmowy te odbywają się w nocy i, jak ocenia dalej, nie skutkują one niczym oprócz ogólnego rozdrażnienia obu stron, co z kolei wpływa na różne „głosowania”, wywołuje intrygi itp. (s. 14–15). Ponadto na tego typu spotkaniach i tak wiadomo, „co kto będzie mówił” (s. 15).

Między 21 listopada a 12/25 grudnia 1915 r. znajduje się dziewięć pustych stron – autorka informuje, że jedenaście dni temu wróciła z Warszawy, gdzie przebywała pięć dni. Wracała w koszmarnych warunkach z Polakami, Rosjanami, którzy w obecności Żydów mówili o rychłych pogromach antysemickich. Ponadto wyrażali swoje opinie o tym, że Żydzi „naprowadzają Niemców, chowają wszystko dla nich, szpiegują etc. Słowem najniebezpieczniejsze, najokropniejsze w te czasy oskarżenia” (s. 23). Romualda miała stosunek do kwestii żydowskiej zdystansowany, obnażała obłudę i przebiegłość Żydów i Polaków, co raczej świadczyło o jej wrażliwości społecznej, a nie postawie politycznej: „A z drugiej strony, tu zostają formalną kompanią Żydów przeciw Polakom – kłamstwa, insynuacje. Poprzyjeżdżali tu i trafiają wszędzie – do prasy, do kancelarii […], zręcznie bez skrupułów chcą nam – w obawie przyszłej autonomii – podstawić nogę, krzyżować szyki” (s. 24). Autorka nie przyznaje racji żadnemu stronnictwu politycznemu. Najistotniejsze są dla niej prawa każdego człowieka bez względu na narodowość. Wszelkimi przejawami przemocy jest dogłębnie przejęta: „Kiedy się skończą te okropności! Jak zmora wiszą w pamięci te tysiące wieszanych podobno Żydów” (s. 29); „Często łapię się na tym, że obmyślam »praktyczne i wykonalne« wyjście z sytuacji, rzucenia na pastwę odwiecznej ziemi i wyniesienia się w nowe jakieś światy 23 milionowego narodu! Etyka, rozpacz i najtkliwszy żal – wszystko się splata i dręczy” (s. 86). Wnikliwie obserwuje i komentuje postawy społeczne, skłonna do podsumowań i ogólnego oglądu: „Inteligencja rosyjska obumarła po rozczarowaniach rewolucji w ciągu lat kilku i albo używają życia dla siebie osobiście, albo uciekają od tego życia z rozczarowaniem w sercu chociażby drogą samobójstwa” (s. 39).

Niekiedy zapiski autorki przybierają postać sprawozdawczą – Romualda opisuje wydarzenia wojenne na podstawie gazet, debat, sprawozdań, opowiadań świadków; pisze o zupełnej dezorganizacji życia społecznego: „Dużo teraz pracy. Całe prawie społeczeństwo – obie jego połowy naprawdę wyszło ze wszelkich przyzwyczajeń domowych, tradycyjnych, wykoleiło się – i robi od rana do nocy – bo oprócz zajęć normalnych mnóstwo spraw wszelkiego rodzaju załatwić trzeba. Nie należę, bynajmniej, do najczynniejszych, ale często całe dni przechodzą poza domem i w ciągłej czynności” (s. 48–49). Życie w Petersburgu stało się nie do zniesienia, ceny żywności rosły, ludność głodowała, choć pracowała ponad normę. Przyczyną zupełnej dezorganizacji były również sprzeczne i wątpliwe wiadomości z gazet, np.: „Dziennik Petrogr. przedrukował jakiś niby dokument, niby odezwę, niby proklamację rzuconą z aeroplanu »w imieniu narodu i na mocy patentu cesarskiego« o Wielkim Konwencie Narodowym i sejmie elekcyjnym mającym się zebrać i odbyć w Krakowie 14 lutego, z jednej strony podpis Fran. Józefa, z drugiej »ministra polskiego i namiestnika Galicji – Daszyńskiego«” (s. 56). Początkowo diarystka nie podawała szczegółów o zasłyszanych okrutnych wiadomościach, komentowała je jedynie słowami np. „włosy na głowie powstawały” (s. 61). Po wysłuchaniu sprawozdania jednego z delegatów podczas posiedzenia zarządu Koła Opieki nad Jeńcami zanotowała: „Martyrologia nawet w naszej historii bezprzykładna” (s. 61). Jednak z biegiem czasu w jej zapiskach pojawia się coraz więcej konkretnych opisów zbrodni, które sporządza właśnie po to, aby pozostał po nich jakikolwiek ślad. Bliskie są jej zarówno tragedie, o których dowiaduje się z gazet, jak i nieszczęścia ludzi znanych jej bezpośrednio.

5/18 grudnia 1915 r. to dzień pogrzebu matki, Anny Głuchowskiej. Autorka podaje szczegółowo okoliczności śmierci. Sporządza też biografię Anny oraz historię rodu, poczynając od dziadków, babki Joanny Osieckiej i dziadka Alojzego Głuchowskiego (s. 257–272). Jako jedną z ciekawostek podaje, że babka znała się z Puszkinem, który przez jakiś czas przebywał w Kamionce jako wygnaniec. Ostatni wpis zawiera informacje o wigilii w różnych organizacjach: domu pracy, gospodach, przytułkach, bursach (s. 273). Ponadto diarystka pisze o wydarzeniach wojennych i politycznych, np. „Dmowski sprytny w przewidywaniu różnych okoliczności pozostawił trzodę swoją z drugo- i trzeciorzędnymi pasterzami – Balickim, Kozickim, Sadzewiczami, Niklewiczami, Lutosławskimi – a sam wyruszył na wędrówkę zagranicę. Nie wiem, gdzie i o czym przekonywa teraz Europę, Azję i Amerykę” (s. 275). Ludność nęka oprócz wojny ostra zima, z powodu której Minister oświaty odwołał zajęcia w szkołach. Ostatnie zdanie dziennika ma wydźwięk zarówno dosłowny, jak i metaforyczny: „Na ulicach mrok” (s. 275).

Miejsce powstania: 
Petersburg, Warszawa, Finlandia
Opis fizyczny: 
275 s. ; 21 cm.
Postać: 
zeszyt
Technika zapisu: 
rękopis
Język: 
Polski
Dostępność: 
dostępny do celów badawczych
Data powstania: 
Od 1914 do 1915
Stan zachowania: 
dobry
Sygnatura: 
III-298, z. 6
Uwagi: 
Tytuł nadany przez redakcję Archiwum Kobiet. Pismo zazwyczaj staranne. Stan zachowania dziennika: dobry, notatki sporządzane piórem, brak skreśleń. Dodatkowe uwagi/notatki sporządzone czerwoną kredką lub ołówkiem być może przez któreś z dzieci.
Słowo kluczowe 1: 
Słowo kluczowe 2: 
Słowo kluczowe 3: 
Główne tematy: 
działalność społeczna i charytatywna w czasie pierwszej wojny światowej, krytyka Romana Dmowskiego, śmierć matki, historia rodziny, diarystyka kobieca, komentarze polityczne, antysemickie postawy Polaków w czasie pierwszej wojny światowej, ratowanie dzieł sztuki, represje za podejrzenia o działalność antyrosyjską, kobiece organizacje pomocowe w czasie wojny
Nazwa geograficzna - słowo kluczowe: 
Zakres chronologiczny: 
Od 1914 do 1915
Nośnik informacji: 
papier
Gatunek: 
dziennik/diariusz/zapiski osobiste
Tytuł ujednolicony dla dziennika: