publikacje

Wróć do listy

Dziennik: 1.11.1925–1.09.1929

Zeszyt siedemnasty dziennika Romualdy Baudouin de Courtenay obejmuje okres od 1 listopada 1925 do 11 września 1929 r. Zapiski powstawały w Warszawie, Zakopanem, Janowie, Wilnie, Truskawcu, Jabłonnej i Poznaniu. Diarystka pisała bardzo rzadko, czasem z roczną przerwą. Była już zmęczona polityką i nieustannymi wojnami. 18 lipca 1926 r. zanotowała tylko jedno zdanie: „Znudziło mi się pisać, a tymczasem wiele znowu ogromnych wypadków…” (k. 15r). Natomiast 10 grudnia 1927 r. też zasiadła do pisania dziennika po dłuższej przerwie, co znalazło autotematyczny oddźwięk w notatce: „Tak dawno już nie dotykałam się do tego zeszytu. Ale dziś dzień tak ważny, że chcę, aby ślad jego został na kartkach tych coraz rzadszych i niklejszych zapisków. Dlaczego tak jest? Starość, zdaje mi się, nie ostudziła jeszcze we mnie ani uczuć, ani wrażliwości. Ale stoimy właściwie w codziennej pracy – daleko od motorów życia państwowego. Żywsze odbicia rozpędu i przejawów jego znajdzie się w każdej chwili w prasie. W życiu domowym dzień za dniem uchodzi. Najszczęśliwszy jest ten, w którym jest spokój. Po tylu ciężkich smutkach, boleściach, troskach różnych wzdycha się tylko do ciszy, do jakiejś bezbolesnej normy” (k. 32v).

Zeszyt zawiera dużo informacji z życia rodzinnego i wspomnień z dzieciństwa. Najważniejszym wydarzeniem jest śmierć dwóch wnuczek. Rodzinę często nękają choroby. Wszyscy są w rozjazdach związanych z pracą (m.in. Paryż, Wilno, Berlin, Verdes), chorobą lub tragicznymi wypadkami. Wiadomości z życia rodziny poprzetykane są informacjami ze świata, ale są to raczej krótkie notatki, np. o tym, że w Chinach trwa wojna, Niemcy zamierzają wstąpić do Ligi Narodów, pojawia się idea paneuropejskiej federacji. Podczas gdy prezydent Litwy wysuwał postulaty utworzenia państwa ze stolicą w Wilnie, cały świat przejęty był zaginięciem pilota Umberto Nobile. Podczas wizyty delegata litewskiego rządu w Polsce Jan Baudouin de Courtenay chodził na spotkania do Hotelu Europejskiego. Autorka pisze: „Coraz gorętsze nastroje wyborcze. Bardzo mądrze ułożona jest lista nr 1 (Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem). Ale nie zawsze mądrość zwycięża, zwłaszcza w tak rozpowszechnionym partyjnictwie jak u nas” (k. 39v). 12 marca 1928 r. zapisuje ołówkiem, że popierany przez nią BBWR wygrał wybory. O Ignacym Mościckim pisze: „kochany prezydent” (k. 24v). Żałuje, że już drugi raz nie może skorzystać z zaproszenia na raut na Zamku Królewskim, ponieważ nie ma „toalety” – odpowiedniego stroju. Posiada w prawdzie odpowiedni czarny materiał, ale eleganckie suknie z jej szafy wyszły już z mody. Jest również niezadowolona z krasomówczych popisów Józefa Piłsudskiego. JInteresuje się jego wystąpieniem na zjeździe w Wilnie w 1928 r. Ma nadzieję, że będzie umiał zachować umiar i takt. Niestety nie ma możliwości być tam osobiście ani słuchać relacji z radia.

Wiadomości z kraju czasami pozostają w związku z życiem rodzinnym. W Polsce panuje duże bezrobocie – autorka zapisuje, o jaką kwotę została pomniejszona pensja znajomych profesorów i jej męża. Do kraju zaczynają wracać nie tylko zabytki państwowe, ale również rzeczy Baudouinów – z Petersburga przyszło 39 paczek z książkami męża i 61 obrazów, z czego 50 pewnie Zofii. Paczki znajdują się na Zamku Królewskim, były przechowywane przez 17 lat jako depozyt Koła Opieki nad Zabytkami Przeszłości. Jest poza tym zaniepokojona swoją córką Zofią, która postanowiła wstąpić do zakonu dominikanek, na razie na okres trzech miesięcy. „(...) nogi mi się podcięły od razu” (s. 2), podsumowuje. 6 grudnia autorka dostała pierwszy list od Zofii z informacją, że siostry przyjęły ją, śpiewając, i otoczyły miłością. W drugim liście Zofia pisze, że czuje się w klasztorze doskonale, a Romualda notuje: „Nigdy nie kochałam egoistycznie swoich dzieci, więc i teraz mogę powiedzieć tylko: Dzięki Bogu” (s. 5). Dom Baudouinów odwiedziła Stanisława Łuszczewska – pierwsza nauczycielka Zofii z Krakowa, która „pamiętając ten pełen życia i twórczych porywów charakter, do łez się rozrzewniła” (s. 6).

31 grudnia 1925 r. diarystka tworzy kolejny bilans roku: „Daj, Boże, szczęśliwy dla całej biednej planety rok nowy” (k. 14v). W Polsce panuje nastrój depresji, kłótni, wobec komunistycznej agitacji mas szuka się ratunku w dyktaturze. Swoje rozważania kończy stwierdzeniem: „(...) może Bóg da, że się z tych plag wydostaniemy, że się poprawimy, że sumienie polskie się obudzi. Co do naszej rodziny – dzięki Bogu za wszystkie łaski Jego” (k. 14v). Powodem, dla którego autorka powraca do pisania w kolejnym roku jest dopiero śmierć trzymiesięcznej wnuczki Teresy, córki Eweliny Łempickiej-Małachowskiej. Dziecko zmarło w Warszawie, trzy dni wcześniej zostało zawiezione z domu w Piasecznie do najlepszych lekarzy w stolicy. Ojciec, Stanisław Małachowski, wrócił jednak ze złymi wieściami. Ewelina po tym wszystkim była w ciężkim stanie, chorowała na koklusz, ale bez komplikacji. Autorka opiekowała się wnuczką Elżbietą w Piasecznie, zapisała przebieg choroby zmarłego dziecka. Wszystkie zabiegi podsumowała następująco: „I oto nic nie pomogło… Niewiniątko może najszczęśliwsze już w niebie – niech się dzieje wola Boża” (k. 16r). Na uroczystości pogrzebowe nie mogły się stawić pozostałe córki: – Zofia (która wróciła już z klasztoru, ponieważ lekarz zakonny nie zezwolił na jej nowicjat ze względu na pogarszający się stan zdrowia – choroba płuc), Maria (przebywająca na wsi pod Kielcami), Cezaria (w Wilnie). Autorka zanotowała także informację o śmierci Jana Kasprowicza. Następnie przeszła do opisu okoliczności narodzin Teresy. Dziecko urodziło się za wcześnie, 1 maja, kiedy wybuchła strzelanina podczas pochodu na Nowym Świecie koło gmachu Ministerstwa Kolei, na placu św. Aleksandra. Podczas przewrotu majowego, który autorka nazywa „wielką bitwą warszawską” (k. 18r) Ewelina i Teresa były już w domu rodzinnym przy ul. Smolnej. „Podczas walki o most Poniatowskiego kule padały i na nasz dom, a jedna uderzyła w ścianę tuż za oknem Ewci [Eweliny] i zostawiła znak, ześlizgując się (podobno rykoszetowa)” (k. 18r). W jaki sposób matka i dziecko zaraziły się kokluszem – nie wiadomo. Cezaria, Stefan, Jędrzej, Zofia i Maria również byli w mieszkaniu matki podczas przewrotu majowego. Syn Świętosław przebywał w Berlinie jako jeden z delegatów do rozmów handlowych z Niemcami.

26 września 1926 r. autorka pisze z Zakopanego, z willi Wojciechów na Kozińcu, gdzie wyprawiono ją dla wypoczynku. Znalazła się wśród dobrego towarzystwa, prawdziwie polskiego, a nie zacietrzewionego „partyjnictwem”. W Warszawie panuje szkarlatyna, dlatego chce wracać, żeby zająć się wnuczkami. Chciałaby zabrać je do Skawy, gdzie była w 1894 r. razem z mamą, Janiną i dziećmi: Cezarią, Świętosławem, Eweliną i Zofią. Wspomina zabawy dzieci, ale i rok 1846, m.in. dwór z dużym kominkiem zamykanym na drzwiczki, do którego wpychano dzieci zamordowanych dziedziców, by je spalić. Skawa, Sieniawa, Raba Niżnia – trzy ostatnie stacje kolejowe między Chabówką a Nowym Targiem należały do baronów Borowskich. 

Następnym razem wraca do pisania 4 stycznia 1927 r., będąc już w Warszawie. Pisze fioletową kredką. Mąż od trzech tygodni choruje na grypę i zapalenie obydwu płuc, ale wraca do zdrowia i wyjeżdża do Otwocka do sanatorium. Ważnym wydarzeniem w życiu duchowym autorki była dla niej spowiedź. 29 kwietnia 1927 r. notowała: „Dziś radosny, niezrównany dzień w moim życiu – długim, grzesznym, pełnym różnych błędów i zaniedbań. Spowiadałam się i komunikowałam. Po pięćdziesięciu kilku latach, które minęły od drugiej spowiedzi u księdza w Ta[…], kiedy byłam jeszcze kilkunastoletnią dziewczynką. Ksiądz […] misjonarz od św. Krzyża, mądry, dobry, przenikliwy, dał mi rozgrzeszenie w dobroci swojej i nawet całkiem niespodzianie pozwolił mi komunikować dziś, jutro i pojutrze. Wyobrażam sobie, jak moja Zosia droga się ucieszy” (k. 24r). W obliczu tragicznych wydarzeń często zapisuje swoją modlitwę, np.: „O Boże wielki, zlituj się! Daj nam spokój, nie rozdzielaj nas, a zwłaszcza ani dzieci od rodziców, ani rodzeństwa. Pozwól też i nam starym być jeszcze użytecznymi młodszym pokoleniom. O Boże, o Matko i Opiekunko nasza, zlituj się nad nami” (k. 38v).

Zofia w tymże roku przebywa w Goszycach koło Racławic z Wandą Szczepanowską. Cezaria ma już katedrę profesorską etnologii i etnografii, zlikwidowaną kilka lat temu pod pretekstem oszczędności przez Stanisława Grabskiego. Prowadzi zajęcia, seminaria „różnojęzyczne”, organizuje muzeum. 11 czerwca 1927 r. Romualda przebywa w Janowie na Kujawach z wnuczką Elżbietą, kuzynem i nianią. Wyjechali tam po nagłej śmierci pierwszej córki Cezarii – Krystyny. Dziecko połknęło guzik, zmarło po trzech dniach. Był to ogromny cios dla całej rodziny. 2 lipca opisuje uroczystości koronacji obrazu Najświętszej Panny Ostrobramskiej w Wilnie. Jest pod wrażeniem wynalazku radia, dzięki któremu wszystko mogła dokładnie słyszeć. Pisze: „Nie chciałabym umrzeć przed wynalazkiem prawdziwego widzenia na odległość. Zdaje mi się, że do tego idziemy. Nie fotografii, obrazu mówiącego itp., co już jest teraz, ale widzenia ludzi, otoczenia, rzeczy, miejscowości w naturze!” (k. 31r–31v). Wspomina o spektaklu Reduty Książę niezłomny z Juliuszem Osterwą w roli głównej. Podczas pobytu w Wilnie odwiedza grób zmarłej córki Cezarii: „(…) nie mogłam oderwać serca i oczu od cichej mogiłki na Rossie biednego dziecka naszego, Krzysiuchny ukochanej. Nie było nikogo w pokoju, mogłam płakać swobodnie” (k. 32r).

17 czerwca 1928 r. diarystka przebywała w Truskawcu-Zdroju. Od 102 lat nie było w Polsce tak zimnego maja i czerwca. Baudouinowie zażywali kąpieli, jednak Jan chciał wracać wcześniej, by być na zjeździe literaturoznawców. Autorka nie była w stanie go przekonać. Pisze, że największą przyjemnością w Truskawcu jest śpiew w cerkwi unickiej. 19 lipca 1928 r. była w Jabłonnej, zajmowała się tam wnuczkami, ponieważ synowa Halina spodziewała się trzeciego dziecka i przebywała w Warszawie, skąd miała bliżej do lecznicy. Urodziła trzecią córkę, z czego nie była zadowolona. Romualda obawiała się o losy rodziny Świętosława, ponieważ Halina okazała się zarozumiałą histeryczką (według jej opinii), absolutnie nienadającą się do roli matki. Do tego bardzo trudno znaleźć dobrą niańkę, „(...) szturchańce, klapsy, wrzask” (k. 52r) to jedyne metody wychowawcze. Swój pobyt w Jabłonnej uważała za najbardziej przykry, czterotygodniowy okres w życiu.  Ostatni wpis pochodzi z 11 września 1929 r. Autorka pisze z Poznania. Razem z Marią były na Powszechnej Wystawie Krajowej, w czym miała swój udział Zofia jako malarka i Cezaria jako etnolog, organizatorka muzeów i wystaw w Wileńszczyźnie. 

Inny tytuł: 
Pamiętnik dla rodziny
Miejsce powstania: 
Warszawa, Jabłonna, Poznań, Janowo, Zakopane, Wilno
Opis fizyczny: 
[58] k. ; 21 cm.
Postać: 
zeszyt
Technika zapisu: 
rękopis
Język: 
Polski
Dostępność: 
dostępny do celów badawczych
Data powstania: 
Od 1925 do 1929
Stan zachowania: 
dobry
Sygnatura: 
III-298, z. 17
Uwagi: 
Tytuł nadany przez redakcję Archiwum Kobiet. Pismo czytelne. Stan zachowania dziennika dobry, notatki sporządzone czarnym i niebieskim atramentem. Numeracja zeszytu nadana przez redakcję zgodnie z chronologią powstania dziennika. Nie jest tożsama z numeracją podaną na okładkach zeszytów. Ostatnie strony zawierają listy rzeczy, ubrań itp., naukowczynie
Słowo kluczowe 1: 
Słowo kluczowe 2: 
Słowo kluczowe 3: 
Główne tematy: 
życie codzienne w międzywojennej Polsce, diarystyka osobista, diarystyka kobieca, życie towarzyskie rodziny inteligenckiej, relacje matki i córki, macierzyństwo, śmierć dziecka, leczenie, międzywojenna medycyna, wypoczynek leczniczy, malarstwo kobiet, kobiety ilustratorki, życie polityczne w międzywojennej Polsce, poglądy antyendeckie, przewrót majowy, poród
Nazwa geograficzna - słowo kluczowe: 
Zakres chronologiczny: 
Od 1925 do 1929
Nośnik informacji: 
papier
Gatunek: 
dziennik/diariusz/zapiski osobiste
Tytuł ujednolicony dla dziennika: