publikacje

Wróć do listy

Jak co rano poszłam…

Autorka opowiada o poszukiwaniach pracy i życiu codziennym. Jest bardzo młodą osobą (w momencie pisania tego pamiętnika ma ok. dwudziestu jeden lat). W maju 1998 r. zdaje maturę, a we wrześniu wychodzi za mąż. Przez pierwszy rok młode małżeństwo mieszka u jej rodziców, a jesienią 1999 r. kupują stary dom do remontu. Kosztuje pięćdziesiąt pięć tysięcy złotych, z czego jedną połowę zapłacili gotówką, a drugą pożyczyli z banku. W domu są trzy pokoje i kuchnia, ale brakuje łazienki. Teść (z zawodu murarz), dobudowuje im łazienkę w miejscu rozwalającego się ganku. Młodzi zaczynają powoli się urządza. Wszystko wymaga odnowienia, trzeba kupić meble. Dom jest skromny, ale cieszą się, że mają go na własność. Mąż, Krzysiek, zarabia około tysiąc dziewięćset złotycg, ona na zwolnieniu lekarskim (z powodu ciąży), pobiera wynagrodzenie w wysokości sześciuset złotych. W dniu porodu szefowa wypowiada jej umowę. Przez cztery miesiące dostaje zasiłek macierzyński (czterysta złotych miesięcznie, a potem zasiłek dla bezrobotnych (trzysta osiemnaście złotych). Wcześniej sąsiadka, Ania, proponowała jej wyjazd do Włoch do pracy, ale bała się, bo nie zna języka. Ania prowadzi tam gospodarstwo emerytowanemu doktorowi i zarabia pięć tysięcy złotych miesięcznie. Przydałyby się te pieniądze, ale kobieta dochodzi do wniosku, że jej syn Adaś jest jeszcze malutki i tęskniłaby za ojcem.

Autorka opisuje swoje codzienne zajęcia (zajmowanie się domem, opieka nad dzieckiem, gotowanie), ale także poszukiwanie pracy. Myślała, że po szkole ekonomicznej szybko znajdzie posadę, zorientowała się, że bez znajomości nie ma szans na normalną pracę. Na jej ogłoszenie w prasie o poszukiwaniu pracy otrzymała kilka telefonów – proponowano jej sprzątanie mieszkań za trzy złote i pięćdziesiąt groszy za godzinę. Zadzwonił też pewien mężczyzna i oferował jej pracę prostytutki. Nawet nie kupuje gazet, bo tam są tylko ogłoszenia do pracy w aptece (po studiach farmaceutycznych), w agencjach towarzyskich lub jako przedstawiciel handlowy. W biurze pośrednictwa pracy też nic nie znajduje. Myślała o zrobieniu kursu księgowości, ale potrzeba na to około dziewięciuset złotych, które musiałaby najpierw zarobić. Chciałąby znaleźć pracę na pół etatu. Na kilka godzin mogłaby podrzucić synka do mamy, a po południu zajmować się nim sama. Po podliczeniu koszty przejazdów,  stwierdza, że to co by zarobiła, wydałaby na przejazdy autobusami. Nawiązuje kontakt z biurem informacji gospodarczej. Właściciel proponuje jej pracę w domu, przez telefon – pozyskiwanie firm do bazy danych. Za jedną firmę dostałaby sto dziesięć złotych i miałaby przy sobie dziecko. Niestety, nie ma telefonu stacjonarnego. Dopiero za rok, jak rozbudują centralę, będzie możliwość założenia telefonu w domu. Ma nadzieję, że na wiosnę będzie więcej ofert pracy. Tymczasem nadchodzi zima. Pokoje i kuchnię są ogrzewane piecami, ale w łazience jest tak zimno, że pewnego razu zamarzł szampon w butelce. Autorka jednak nie traci dobrego nastroju, cieszy się z nadchodzących świąt i z tego, że spędzi je z rodziną.

Autor/Autorka: 
Miejsce powstania: 
Kłaj (woj. małopolskie)
Opis fizyczny: 
8 s. ; 30 cm.
Postać: 
oprawa zeszytowa
Technika zapisu: 
rękopis
Język: 
Polski
Dostępność: 
dostępny do celów badawczych
Data powstania: 
2000
Stan zachowania: 
dobry
Sygnatura: 
709
Tytuł kolekcji: 
Pamiętniki bezrobotnych
Uwagi: 
Tytuł nadany przez Archiwum Kobiet
Słowo kluczowe 1: 
Słowo kluczowe 2: 
Słowo kluczowe 3: 
Główne tematy: 
poszukiwanie pracy przez kobiety, bezrobocie kobiet, łączenie pracy z macierzyństwem
Nazwa geograficzna - słowo kluczowe: 
Zakres chronologiczny: 
Od 1998 do 2000
Nośnik informacji: 
papier
Gatunek: 
pamiętnik/wspomnienia