[List Marii Szendzielosz do Michała Hórnika w Bauzen]
List rozpoczyna się od życzeń błogosławieństwa i pomyślności dla księdza Michała. Autorka listu dziękuje za przesłaną książkę, prawdopodobnie do nabożeństwa - jest szczęśliwa, ponieważ wcześniej nie miała swojej i musiała korzystać z modlitewnika innej służącej. Dodatkowo list od księdza ucieszył ją, bo podtrzymywanie korespondencyjnego kontaktu jest dowodem na to, że nie żywi on do niej żadnej urazy, a tego się obawiała. Wspomina, że odczytywała listy od księdza znajomym służącym, które radowały się z faktu, że prowadzi on korespondencję z jedną z nich. Ojciec Marii Szendzielosz również jest wdzięczny za otrzymaną książkę, którą czyta, gdy ma ku temu okazję.
Interesującym wątkiem, który pojawia się w liście, jest problem polskości katolicyzmu w miejscu, gdzie mieszka i pracuje Szendzielosz. Dziewczyna skarży się na to, że ma problem z dojechaniem do kościoła, w którym odprawia się katolickie msze po polsku. Nadmienia, że sporo innych służących, które pracują w okolicznych miastach, nie może skorzystać z podobnej możliwości na tym terenie. W jej krytyce pojawia się wątek antysemicki. Opisuje ona postać Żyda Praskowera prowadzącego w Opolu firmę pośredniczącą w zatrudnianiu służących, który, jak sugeruje autorka, specjalnie załatwia dziewczynom kontrakty w takich miejscach, gdzie nie docierają polscy księża.