Wspomnienie wołyńskie
Autorka opisuje mordowanie Polaków przez Ukraińców na Wołyniu podczas okupacji niemieckiej. Tekst jest nieco chaotyczny i nie zawiera żadnych konkretnych dat.
Sabina miała wtedy 8 lat, mieszkała z rodzicami w Koszowie, pow. Łuck, koło Torczyna. Do domu rodziców przyszedł Ukrainiec z Linowa i powiedział, że zamordowano rodzinę ich syna. Udali się więc wozem do Linowa. Zobaczyli tam spalone domy i zabitych ludzi. Bratowa autorki miała 12 kłutych ran, jej ciało wrzucono do studni. Trójkę ich dzieci też wrzucono do studni. Brat się uratował i został zawieziony przez sąsiada Ukraińca do szpitala w Łokaczach. Rodzice wyłowili ciała zabitych członków rodziny i zabrali do domu. Umyli zwłoki i pochowali na cmentarzu w Torczynie. Potem pojechali do szpitala, gdzie znaleźli rannego syna. Miał przestrzelona nogę i połamane żebra. Gdy się wyleczył, wstąpił do niemieckiej żandarmerii. Po jakimś czasie przyjechał po nich i zabrał ich do Łokacz, gdzie było sporo Polaków, którzy uciekli przed bandytami. Tam również Ukraińcy robili napady, ale Niemcy dali Polakom broń, by mogli się bronić. Potem Niemcy wywieźli ich do Włodzimierza. Mężczyźni uciekli z bronią do polskiej partyzantki. Następnie Niemcy zorganizowali transport, ale udało im się uciec i przeczekać, aż przyjdą Sowieci.
Autorka opisuje jeszcze inne przypadki mordowania jej krewnych przez Ukraińców, ale też, że zdarzali się Ukraińcy, którzy pomagali Polakom. Niektórzy z nich ponosili za to słoną karę.