[Nie, nie powinny być nam obojętne…]
Brak daty dziennej, zamiast tego autorka pisze „niedziela wieczorem”.
Solska zaczyna dość smutno od informacji, że chciała napisać list wesoły, ale nie jest w stanie. Wspomina, że wcale nie jest jej obojętne to, czy Żuławski jest teraz na wakacjach z rodziną czy nie, bo go kocha. W dalszej części ma mu za złe, że mężczyzna darzy miłością swoją żonę. „Ty ją kochasz, dlatego, żeś był jej pierwszym” – pisze aktorka, po czym podsumowuje: „W niej jest Twój spokój, we mnie – Twój ból”. Sugeruje, że może powinni oboje przestać się łudzić, że kiedykolwiek będą razem. Solska podkreśla, że oboje już o tym rozmawiali, że boją się krzyku i płaczu związanych z rozstaniem i dlatego nie decydują się zrobić kolejnego kroku w żadną ze stron. Namawia jednak Żuławskiego na przyjazd. List jest bardzo emocjonalny; w niektórych fragmentach, tych poświęconych bólowi, zmienia dukt pisma na mniej opanowany i jest ono mniej czytelne.
List kończy pytanie czy ją odwiedzi. Solska podpisuje się: Jola.