Listy Ireny Solskiej do Tadeusza Białkowskiego
Listy do kolegi Tadeusza Białkowskiego (1888-1961), aktora teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, pochodzą z ostatnich lat życia artystki i zostały napisane w Schronisku Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie k. Warszawy. Ich treść odnosi się więc w większości do atomosfery panującej w Schronisku, m.in.: „Do mumijek przyzwyczajam – fantastyczna rozmaitość niedołęstwa ludzkiego” (9.12.1953), „W tym skolimowskim DOMU – tak mnie przerażała atmosfera złości, niechęci, że trzykrotnie stąd uciekałam [...] z tego braku życzliwości – niechęci – z nienawiści... trzeba uciec... obciążona ZŁEM nie potrafię – nie potrafię zrzucić z siebie tej udręczonej, poronionej skóry...” (17.10.1956). Solska często mami siebie możliwością powrotu do pracy. Najbardziej zajmuje ją jednak tekst jej wspomnień zatytułowanych Moje wczoraj i dziś: donosi o już piątej korekcie, prosi o przesłanie taśmy do maszyny i papieru, dużo pisze o decyzji, by nie podawać tekstu do druku, bo inaczej musiałaby dostosowywać się do wymogów cenzuralnych. W liście z 9 stycznia 1953 r. wspomina o zamiarze złożenia tekstu w Bibliotece Jagiellońskiej „w hołdzie mojemu Mistrzowi i Ojcu jedynego naszego dziecka Hanki", czyli Ludwikowi Solskiemu. W liście z 26 marca 1954 r. określa losy rękopisu w ten sposób: „To nie dla druku, a ku pamięci”, a 26 sierpnia 1954 r. powiadamia, że chociaż pierwszy tom jest gotowy, Solskiemu go nie posłała i nie pośle, bo „ktożby to Solskiemu czytał” i znów potwierdza, że nie zamierza go podać do druku, powtarzając tę decyzję w liście z 16 grudnia 1954 r. Ostatnie listy świadczą o wielkim zaangażowaniu w sprawy tekstu: „Tonę w MOIM WCZORAJ, we wspomnieniach KRAKOWSKICH” (8.10.1956), a list nie datowany, ale pochodzący już z tego okresu, kiedy tekst był zdeponowany w Ossolineum, donosi, że rękopis był już dwa razy skradziony z biblioteki. Do innych obsesji autorki należy przeświadczenie, że jeszcze wróci do grania, a także, że jej córka, której wiele lat nie widziała, przyjeżdża z Francji na urlop. Szczególnym kultem darzy w tych listach Ludwika Solskiego, nazywając go „Strażnikiem Niezłomnym naszej Sztuki” i niemal wierząc w jego nieśmiertelność. Niektóre listy napisane są w sposób bardzo chaotyczny.