Relacja Ireny Wasilewskiej. Teheran, dnia 30 sierpnia 1943 r.
Relacja dotyczy Heleny Błażewicz, którą autorka poznała w więzieniu w Wilejce (siedziały w jednej celi). Wasilewska pisała, że Helena była jedną z piękniejszych kobiet, z jakimi zetknęła się w ZSRR.
Błażewicz była nauczycielką we wsi Wiszniewo, k. Swira (pow. wilejski). Mieszkała z teściami, którzy mieli tam osadę. Jej mąż został zmobilizowany we wrześniu 1939 r. i zaginął bez wieści. Helena została z dwójką małych dzieci (Krystyna – dwa lata i Stefan – trzy lata). Podjęła się dwumiesięcznych kursów dla nauczycieli, z których wróciła w styczniu 1940 r. W dniu 9 lutego kazano jej przygotować się do podróży, bo nazajutrz ma wyjechać do ZSRR, gdzie miała pracować w świeżo zdobytym zawodzie. W nocy zabrano ją do sielsowietu pod pretekstem załatwiania formalności. Wówczas widziała swoje dzieci po raz ostatni. Po całym dniu przetrzymywania jej w budynku gminnym, przewieziono ją do więzienia w Wilejce. Przez okno widziała sznury sań, którymi jechali ludzie ze swoim dobytkiem. Zauważyła wśród nich teścia, ale dzieci przy nim nie było. Dowiedziała się, że jej dzieci zostały w domu pod opieką gospodyni. W więzieniu wysunięto przeciw niej szereg zarzutów, m.in.: o prowadzenie działalności kontrrewolucyjnej, o kontakt z mężem, który miał być szpiegiem. W czasie przesłuchań nie przyznawała się do zarzucanych jej czynów, ani nie chciała składać zeznań, obciążających innych. W rezultacie skazano ją na karcer, w którym podłoga była zalana wodą, a przez wybite okno wpadał mroźny wiatr. W maju od nowej więźniarki dowiedziała się, że jej dzieci zostały wywiezione do ZSRR. Potem Błażewicz została przeniesiona do więzienia w Mińsku. O jej pobycie tam Wasilewska dowiedziała się od swej znajomej, Eugenii Sienkiewicz.
Ze sprawą Błażewicz autorka ponownie zetknęła się w Kujbyszewie, gdzie pracowała jako referent Działu Opieki Ambasady RP. Helena po zwolnieniu z łagru pojechała do ojca, do Kraju Krasnojarskiego, ale nie znalazła tam swoich dzieci. Po długich zabiegach udało się jej ustalić, że NKWD kazało deportowanej w dniu 10 lutego1940 r. Stanisławie Knur z Wiszniewa zabrać dzieci Heleny. Knurowa oddała dzieci po drodze dwóm różnym osobom, obywatelom ZSRR. W liście do ambasady Helena prosiła o pomoc w odnalezieniu dzieci, ale prowadzone poszukiwania nie przyniosły pozytywnego rezultatu.