Wspomnienia z obozu pracy w Niemczech Bolesławy Zbisińskiej
Bolesława Zbisińska wspomina przymusowe roboty w Niemczech w czasie II wojny światowej. Autorka razem z bratem i siostrą zostali wysłani na roboty do Niemiec (wyruszyli z ul. Skaryszewskiej w Warszawie). Siostrze udało się uciec z transportu pod Toruniem, a Bolesława z bratem dotarli do Rostoku, gdzie była fabryka mebli Klinkmana. Tam ich rozdzielono. Dziewcząt było ok. trzydzieści, zostały zakwaterowane w budynku przypominającym kino. Brat mieszkał osobno. Gdy pewnego razu Bolesława miała za karę pracować w nocy, uciekła z fabryki i zaczęła szukać pracy na własną rękę. Spaliła swoje papiery, żeby nie można jej było zidentyfikować i posługiwała się zmyślonym nazwiskiem. Znalazła pracę w Linstowie, ok. osiemdziesiąt kilometrów od Rostoku. Pracowała razem z inną polską dziewczyną w gospodarstwie wiejskim. Ich zadaniem było sprzątanie pokoi. Gospodarze nie płacili im za pracę i głodzili je. Gdy dziewczyny z głodu zjadły trochę jajek i masła, zostały przyłapane przez córkę gospodarzy. Wezwano policję, ale żandarm stanął po ich stronie. Od niego dowiedziały się, że na fabrykę, w której wcześniej pracowała Bolesława, spadły bomby i wszystkie dziewczęta zginęły. Potem dziewczyna trafiła do Osnabrück. Miejscowość została później wyzwolona przez Amerykanów, zaś Linstowo przez Rosjan. Brat po wojnie wyemigrował do Ameryki, a Bolesława wróciła do kraju, czego później żałowała, bo po pobycie w Niemczech Polska wydała jej się „dziadowska”.