Dziennik stanu wojennego 1981-1983
Maria Chmielewska-Jakubowicz zaczęła pisanie swojego dziennika 13 grudnia 1981 r., na wieść o wprowadzeniu stanu wojennego. Prowadziła go dość nieregularnie, z kilkumiesięcznymi odstępami pomiędzy kolejnymi wpisami. Z wyjątkiem pierwszego wpisu, wszystkie są opatrzone pełną datą. Autorka koncentruje się na przedstawianiu wydarzeń politycznych oraz nastrojów i emocji zbiorowych, wydarzenia i sprawy dotyczące własnego życia opisuje skrótowo i lakonicznie. Swoim odczuciom i emocjom poświęca więcej uwagi wówczas, gdy dotyczą one aktualnych wydarzeń politycznych.
Impulsem do prowadzenia dziennika stało się wprowadzenie stanu wojennego. Autorka prezentuje przyjętą strategię pisarską, polegającą na zbieraniu informacji na temat aktualnej sytuacji politycznej w kraju (w tym celu kupowała możliwie szeroki wybór oficjalnie ukazującej się prasy, notowała wiadomości zasłyszane w radio), selekcjonowaniu ich, a następnie odnotowywaniu w dzienniku. Większość wpisów to streszczenia wiadomości zaczerpniętych z mediów (składają się na nie informacje o kolejnych protestach, o reakcjach zagranicznych na wydarzenia w Polsce, nazwiska aresztowanych i internowanych). Niektóre z nich zostały opatrzone krótkim komentarzem autorki. Źródłem wiedzy są dla niej przede wszystkim zagraniczne rozgłośnie radiowe: „Głos Ameryki” oraz ogólnikowo przedstawione „radio zachodnie”, „zachodnia radiostacja”. Oprócz tego przytacza informacje zaczerpnięte z oficjalnych mediów, dystansując się od nich jako od narzędzia propagandy rządowej: „Następuje długi bełkot telewizyjny n/t reformy cen” (s. 23). Rzadko powtarza plotki i pogłoski, stara się weryfikować każdą z nich, cytuje je z dystansem: „podobno Warszawa otoczona jest czołgami - powtarzało to kilka osób” (s. 5) i traktuje jako świadectwo nastrojów społecznych. W jednym z wpisów przytacza aktualne dowcipy polityczne, nie podaje jednak ich źródła.
Chmielewska-Jakubowicz opisuje atmosferę przygnębienia panującą w jej miejscu pracy – Szpitalu Zakaźnym im. Dzieci Warszawy (dawny szpital Bersohnów i Baumanów przy ul. Śliskiej 51/Siennej 60 w Warszawie) – zarówno wśród lekarzy i personelu medycznego, jak i pacjentów. Rejestruje nastroje mieszkańców Warszawy, zapisuje zapisuje reakcje przechodniów na widok patroli wojskowych. O własnych emocjach pisze przede wszystkim w pierwszych partiach dziennika, zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego. Opisuje strach, zdenerwowanie, dezorientację: „Trzęsę się z przemarznięcia i zdenerwowania i nie mogę dość do siebie , po tych nagłych wiadomościach o czymś tak tragicznym. […] Jestem po prostu przerażona” (s.1).
Autorka opowiada się po stronie „Solidarności”, o ekipie gen. Jaruzelskiego wypowiada się bardzo krytycznie: „ta cała władza to kupa głupców!” (s. 23). Autorytetami są dla niej papież Jan Paweł II, prymas Józef Glemp i polscy biskupi, jednak nie przekłada się to na wzmożenie nastrojów i uczuć religijnych. Chmielewska-Jakubowicz nie stosuje często spotykanej we wspomnieniach o stanie wojennym, metaforyki religijnej. Ówczesny kryzys jest dla niej kolejnym ogniwem w łańcuchu tragicznych dziejów Polski, obok II wojny światowej oraz wydarzeń 1956 i 1970 r. Z powodu konieczności opieki nad ciężko chorą matką autorka nie angażowała się w działania polityczne. Dopiero po jej śmierci w lutym 1982 r. uczestniczyła w demonstracjach i protestach. Udział w manifestacji z okazji drugiej rocznicy podpisania porozumień gdańskich przywołał jej wspomnienia z wczesnej młodości, kiedy była sanitariuszką w powstaniu warszawskim. Autorka opisała staranne przygotowanie do demonstracji: kompletowanie materiałów opatrunkowych i formowanie trzyosobowej grupy, w której kierowała pracą dwóch pielęgniarek.
Chmielewska-Jakubowicz opisywała także uciążliwości dnia codziennego: kolejki w sklepach, brak leków dla chorującej matki, brak papierosów. Martwiła się o mieszkającą w Lizbonie ciężarną córkę, boleśnie odczuwała zablokowanie kontaktów telefonicznych i pocztowych w pierwszym okresie stanu wojennego. Bardzo źle znosiła ograniczenie kontaktów towarzyskich i odcięcie od informacji: „W tej kompletnej głuchej ciszy pierwszego wojennego popołudnia o mało nie oszalałam, w kompletnej niewiedzy, odcięta od świata i ludzi, nikt nie przyszedł do nas, w radio i T.V. wiadomości te same przez cały dzień jak ‘z bębenka’ i radiostacje zachodnie powtarzały tylko wiadomości radiowe warszawskie, zaznaczając, że z Warszawy ‘brak jakichkolwiek wiadomości’, że łączność kompletnie przerwana" (s. 2). Źródłem pocieszenia i nadziei była dla niej pomoc otrzymywana od przyjaciół z kręgu esperantystów, między innymi z RFN. W maju 1983 r. autorka odwiedziła w Lizbonie córkę i wnuczkę. Śledziła wówczas doniesienia mediów portugalskich na temat wydarzeń w Polsce.
Dziennik Marii Chmielewskiej-Jakubowicz to zapiski osoby wykształconej, poddającej refleksji opisywane wydarzenia, świadomie przyjmującej strategię dokumentalistki. Jej zapiski mogą być źródłem dla badań nad klimatem emocjonalnym okresu stanu wojennego, nad życiem codziennym w kryzysie oraz nad literaturą dokumentu osobistego.