Spotkania moje z Józefem Piłsudskim
Aleksandra Zagórska rozpoczyna wspomnienia od podania okoliczności pierwszego spotkania z Józefem Piłsudskim, do którego doszło w 1906 r. w Zakopanem, dokąd została wysłana na kurację po zatruciu piorunianem rtęci (pracowała wówczas w laboratorium produkującym bomby, granaty i ładunki wybuchowe dla Organizacji Bojowej PPS). Koncentruje się na przedstawieniu swoich kontaktów z Komendantem, pokazaniu, jak ich relacja stawała się coraz bardziej zażyła (od 1912 do 1914 r. pracowali razem we Lwowie; w 1913 r. razem – Zagórska z mężem i synem, Piłsudski i Aleksandra Szczerbińska – wyjechali na letnisko; w latach 1918–1919 widywali się rzadziej, ponieważ autorka organizowała i kierowała Ochotniczą Legią Kobiet i przebywała wówczas we Lwowie; w czasie wojny polsko-bolszewickiej rodzina Piłsudskiego – żona, dzieci oraz jego siostra Zofia Kadenowa z dziećmi – mieszkała u Zagórskiej w Kobierzynie i odwiedzała go w Sulejówku). Autorka wyjaśnia, dlaczego jej stosunki z marszałkiem i jego rodziną zostały zerwane w sierpniu 1926 r. Chodziło o sprzeczkę z Aleksandrą Piłsudską – spisując wspomnienia z tego okresu, autorka nie pamięta już jej przyczyny. Kiedy Piłsudski dowiedział się o zajściu, próbował je załagodzić, ale Zagórska była nieprzejednana. Informuje, jak doszło do wznowienia kontaktu: w 1929 r. otrzymała od komendanta list, w którym była wskazana droga porozumiewania się z nim, z której Zagórska skorzystała – ich spotkania odbywały się 3–4 razy w miesiącu w Inspektoracie Armii w Alejach Ujazdowskich do śmierci Piłsudskiego. Pamiętnikarka przybliża tematy ich długich rozmów podczas spotkań w latach 1929–1935: osobiste, społeczne, polityczne, literackie i historyczne np. w Hitlerze Piłsudski rozpoznawał nową znaczącą siłę Niemiec; nie wierzył w światowe zwycięstwo komunizmu, przewidywał jego zmierzch; był zdania, że pojawi się nowa ideologia. Zauważa, że odnosił się bardzo przychylnie do społecznej i zawodowej pracy kobiet, aprobował także służbę wojskową kobiet. Autorka dodaje, że często rozmawiali o Napoleonie. Wydawało się jej, że Piłsudski porównywał się z tą postacią historyczną. Zagórska ujawnia, że uważała się za osobę zaufaną marszałka, izolowanego przez otoczenie. Twierdzi, że dostarczała mu prawdziwych informacji w różnych kwestiach.
Kreśli portret Piłsudskiego. Według niej około 1912 r. był on pogodnym, nigdy nie tracącym humoru gawędziarzem chętnie opowiadającym anegdoty ze swojego życia. Z czasem stawał się – zdaniem Zagórskiej – coraz bardziej wybuchowy i niesprawiedliwy dla swego otoczenia, co autorka tłumaczy chorobą i ciężarem obowiązków. Dodaje uwagi o wierze Piłsudskiego we własną wyższość nad innymi ludźmi i o tym, że czarował i uwodził każdego, kogo chciał uwieść – autorka uznaje go za ujmującego, wzniosłego, bohaterskiego i porywającego, choć przyznaje, że bywał też brutalny. Podkreśla lekceważący stosunek Piłsudskiego do pieniędzy i kwestii materialnych. Opisuje jego ojcowskie podejście do żołnierzy. Kilkakrotnie pojawia się próba uchwycenia, kim dla autorki – ale też w środowisku PPS-u przed wojną oraz wśród legionistów – był Józef Piłsudski: „wielki człowiek, nasz mistrz i wódz walk o wolność” – pisze Zagórska. W jej przekonaniu Polacy nie doceniali Piłsudskiego.
Pamiętnikarka dzieli się wrażeniami i uczuciami z pierwszych spotkań z przywódcą PPS-u: była przejęta, nie zdobyła się na żadne słowo. „Patrzyłam tylko na Niego z wzruszeniem i wdzięcznością” – pisze. Wyznaje, że ma wobec niego osobisty dług wdzięczności, ponieważ Piłsudski polecił przeznaczyć dwadzieścia osiem tysięcy rubli na łapówkę dla prokuratora sądu wojennego, Abdułowa, który uniewinnił pięcioro z piętnaściorga aresztowanych w marcu 1908 r. towarzyszy partyjnych Piłsudskiego, m.in. Zagórską.
W tekście pojawiają się wzmianki o aktywności publicznej i życiu osobistym autorki: pracy w Organizacji Bojowej PPS, wstąpieniu do Związków Strzeleckich w 1912 r., działalności w Związek Pracy Obywatelskiej Kobiet (którego przewodniczącą była Maria Dulębianka) w czasie I wojny światowej oraz o tworzeniu Ochotniczej Legii Kobiet w 1918 r. i kierowaniu tą formacją (w lipcu 1920 r. stan liczebny OLK wynosił przeszło dwa i pół tysiąca żołnierek), mężu Romanie Zagórskim – lekarzu, synu Jurku Bitschanie, który zginął podczas obrony Lwowa (w 1924 r. niechętnie wraca do Lwowa wraz z mężem, który otrzymał pracę w Kulparkowie – miasto kojarzy jej się z bolesnymi wspomnieniami związanymi ze śmiercią syna).
W języku autorki sporadycznie pojawiają się kalki z języka propagandy prasowej PPS-u i obozu piłsudczykowskiego. Pisze choćby: „w Polsce [przed zamachem majowym] działo się źle, panoszyła się anarchia, prywata i demoralizacja”. Zagórska uważała „za swój obowiązek jako naoczny i wierny świadek zdarzeń, dać świadectwo prawdzie”.