Dziennik 9.09.1898–9.10.1899
Większą część dziennika wypełniają miłosne wyznania Zofii Michniewicz do jednej z nauczycielek: „Poprawiałyśmy z »moim złotem« dyktanda, ona powiedziała po polsku »chaos«, ale nie wiedziała jak i rzekła »chao«, co mi się tak podobało, że o mało Jej się na szyję nie rzuciłam. Moja złota, o, żeby Ona wiedziała, jak ja Ją kocham, że Nią tylko żyję, może wtenczas i w Jej lodowatej piersi zabiłoby serce, może, jeżeli nie miłość, to przynajmniej litość by do mnie poczuła. Ona taka dobra, taka miła, czemu też nie chce powierzyć temu, jak Ją kocham szalenie, jak Nią tylko żyję i oddycham.