Romana Giełczyńska opisuje przeprowadzkę do getta w Warszawie 13 listopada 1940 r. Tragarze ukradli część jej rzeczy, w tym pudła z kapeluszami. Giełczyńscy byli zasymilowaną, prawdopodobnie dość zamożną rodziną, Romana nie chciała, aby nauczycielka francuskiego i inni znajomi zobaczyli ją z opaską z gwiadą Dawida. Po kilku dniach w getcie i szoku związanym z panującymi tam warunkami życia, autorka wraz z matką i ciotką podjęły decyzję o ucieczce. 17 listopada zdjęły opaski, minęły posterunek i wyszły z getta. Niedługo potem dołączyła do nich Flora, przyjaciółka rodziny.